Markowscy

Grażyna i Bogdan

Artyści, przyjaciele, sąsiedzi. Warto poznać ich bliżej.

Grażyna

Gdy Grażyna Markowska po skończonym Liceum Plastycznym w Lubinie pojechała na egzamin wstępny do Gdańska, by na tamtejszej ASP kontynuować swoje pasje artystyczne, po raz pierwszy zobaczyła morze.

Wszystko było nowe: i świetna uczelnia, i inne środowisko, i znani profesorowie. Wybór kierunku malarskiego wcale nie był oczywisty. Miała ewidentne zdolności rzeźbiarskie, które zostały zauważone już na pierwszym roku studiów. Przeważyło malarstwo. Dalsze kształcenie odbyło się pod kierunkiem wybitnych profesorów Kazimierza Ślamkiewicza i Kazimierza Ostrowskiego. Szczególnie ten drugi, „Kacho”, postać w środowisku artystycznym legendarna, uczeń Artura Nacht-Samborskiego i Fernanda Légera, wywarł na młodą malarkę znaczący wpływ, którego ślady w jej twórczości widać do dzisiaj. Innym ważnym zdarzeniem o doniosłych konsekwencjach było spotkanie starszego kolegi z wydziału rzeźby. Początkowe zauroczenie zmieniło się w poważny związek i parę lat później w małżeństwo. To małżeństwo trwa ponad 50 lat.

Grażyna Markowska przed pracownią w Witoszynie.

Konieczność odpracowania po studiach stypendium fundowanego rzuciła Grażynę na zachodni kraniec Polski, do Słubic. Na wschodniej krawędzi kraju, w Zamościu, był już Bogdan. Usilne zabiegi młodej pary przyniosły efekt: władze Zamościa wykupiły stypendium Grażyny i rozpoczął się następny etap wspólnego życia artystów. W ramach tzw. Grupy Zamojskiej odbył się szereg wystaw. Jedna z nich w Hotelu Renesans skończyła się jakąś awanturą, w wyniku której wybite zostało okno. Obsługa hotelu użyła największego obrazu, by zasłonić dziurę. I był to oczywiście obraz Grażyny. Następne wystawy przynosiły coraz to lepsze i ciekawsze rezultaty. Ta w warszawskiej Zachęcie zakończyła się zakupem trzech obrazów przez galerię. Obrazy Grażyny Markowskiej znalazły się również w zbiorach Lubelskich Spotkań Artystycznych, w galeriach Rzeszowa, Opola i Białegostoku oraz w rękach wielu kolekcjonerów prywatnych .

Bogdan

Grażyna wybrała artystyczną uczelnię w Gdańsku pod wpływem swojej nauczycielki z liceum plastycznego. Bogdan nie miał tak jasno wytyczonej drogi. Że sztuka, to oczywiste, ale nie wiedział nawet, czy woli malarstwo, czy rzeźbę. Być może jakiś ślad zostawiło w nim wspomnienie z dzieciństwa, gdy jako 7-8 letni chłopiec z fascynacją obserwował w Olsztynie powstawanie gigantycznego dwu-pylonowego pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej autorstwa Xawerego Dunikowskiego. (Rozpoznawalna sylweta żołnierza radzieckiego jest dzisiaj powodem planowanej wkrótce  przez władze miasta rozbiórki tego monumentu). Gdańsk wabił Bogdana nie tylko ze względów rodzinnych. Zapalonego żeglarza ciągnęło morze, atmosfera portów i okno na świat. Tam cumował „Batory”, który przywoził nowinki i dawał nawet zatrudnienie artystom. Bogdan asystował przy zdobieniu rzeźbiarskim baru na transatlantyku.

Na uczelni Bogdan pracował z zapałem i ukończył studia z wyróżnieniem. Otrzymał nawet propozycję asystentury u prof. Franciszka Duszeńki. Wybrał pracę  w Pracowni Konserwacji Zabytów w Zamościu, gdzie otrzymał mieszkanie i wyższe uposażenie. Nie był to zły wybór, bowiem trafił pod opiekę prof. Jacka Pugeta, rzeźbiarza i konserwatora, i pod jego kierunkiem brał udział w pracach renowacyjnych w kościele św. Mikołaja w Zamościu. W 1974 roku Bogdan projektuje i nadzoruje budowę Pomnika Pamięci Poległych Leśników w Zwierzyńcu, na skraju Roztoczańskiego Parku Narodowego. Zmiany ustrojowe w kraju powodują konieczność aktualizacji nazwisk i miejsc kaźni leśników oraz dodania symboli. Bogdan sprowadza ponad 100  ton głazów granitowych i uzupełnia braki. W ostatnich latach pewne nazwiska zostają z kolei uznane za niepożądane. Granit wytrzymuje jednak polityczne naciski i pomnik pozostaje na razie nienaruszony.

Po małżeństwie z Grażyną działalność twórcza obojga artystów bardzo się zazębiła. Wygrali wspólnie konkurs na pomnik w Lubartowie dla uczczenia 1905, 1918, 1939 i 1944 roku. Pomnik powstał, ale został przez późniejsze władze rozebrany.

Na marginesie. Pomniki w Polsce pokazują wyraźnie, jak dynamicznie toczy się nasza historia.

Bogdan Markowski w ogrodzie na Albrechtówce.

Ślady działalności rzeźbiarskiej Bogdana widać w wielu miejscach w Lublinie, a szczególnie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Tam właśnie w holu dominuje postać ukrzyżowanego Chrystusa. Ponownie widać w tym przypadku współpracę małżeństwa artystów. Na drewnianej rzeźbie Bogdana jest wspaniała polichromia wykonana przez Grażynę.

Lista wystaw, lista zbiorów, w których obecne są dzieła Grażyny i Bogdana jest bardzo długa. Uważam, że najważniejszym osiągnięciem Grażyny i Bogdana jest jednak zainicjowanie rodu artystów Markowskich: jedyny syn Bartosz Markowski jest cenionym konserwatorem rzeźby kamiennej. Rzeźbę antyczną ratował w Syrii i Egipcie (Aleksandria), a współczesną w Ukrainie, głównie we Lwowie.

Wnuczka Pola Markowska dostała się w tym roku na wydział  grafiki ASP w Warszawie.

Witoszyn

W 1983 roku  powstaje pracownia w Witoszynie, wsi położonej między Nałęczowem a Kazimierzem Dolnym. Miejsce zrazu dorywcze, służące głównie za letnią pracownię malarską i rzeźbiarską Markowskich zmienia się z czasem w stałą pracownię twórczą.

W Witoszynie, na zboczu pagórka  jest dom

Drewniany, kryty gontem, lecz podmurowany.

W oddali złocą się zbóż  falujące łany

W ogrodzie warzywnym pusto

Zapewne ogrodniczka przerwała pielenie, by pobiec do pracowni.

Szybko, póki pędzle mokre i pomysł jeszcze świeży.

Sałata poczeka, czekać, gdy pomysł błysnął w głowie z pewnością nie należy.

Przeszkadza uparty stukot.

Dłuto krzesi iskry w opornym granicie.

Zgarbiony rzeźbiarz rzeźbę rzeźbi, mimo, że słońce od dawna w zenicie.

Niewiele pomaga parasol rozpięty nad robotą.

Spadają na kamień ciężkie krople potu…

*

Tak mijają pracowite dni w Witoszynie.

Na stukocie Bogdana,

Na mękach twórczych Grażyny.

 

Janusz Michalik

*Informacje uzupełniające  dotyczące działalności rzeźbiarskiej Bogdana dostępne są w naszych tekstach:

Bogdan Markowski. Opowieść o rzeźbiarzu 

Bogdan Markowski