Jacek Sempoliński. Wystawa w Muzeum Manggha

Obrazy patrzące

W Muzeum Manggha w Krakowie 20 stycznia 2017 roku otwarto wystawę pt. „Jacek Sempoliński. Obrazy patrzące”. Prezentacja stu dziesięciu obrazów i rysunków artysty z lat 1958–2011, z których większość pochodzi z prywatnych zbiorów Wiesława Juszczaka, to kolejna okazja do zrozumienia fenomenu malarstwa Sempolińskiego.

Jak powiedziała w czasie wernisażu Anna Król, autorka scenariusza i plastycznej aranżacji wystawy, obrazy Sempolińskiego są pozornie trudne w odbiorze, ale jego dzieło malarskie udowadnia, że sztuka ma moc sprawczą zmiany naszego życia. „Ten rodzaj twórczości zmusza nas do bycia twarzą w twarz z obrazem” – podkreśliła Anna Król.

I rzeczywiście, w białej, pełnej światła sali prace Sempolińskiego zawieszono w taki sposób, że patrzą na widza ze wszystkich stron, otaczają go, tworząc rodzaj instalacji. Oglądający nie może uciec: musi stanąć twarzą w twarz z obrazem.

Spojrzenie obrazu
Jacek Sempoliński. Obrazy patrzące. Muzeum Manggha, styczeń 2017.

Jacek Sempoliński. Obrazy patrzące. Muzeum Manggha, styczeń 2017.

Tytuł wystawy „Obrazy patrzące” nawiązuje do rozważań Jacka Sempolińskiego (1927-2012) o istocie malarstwa. 21 października 2002 roku artysta zapisał w swoich dziennikach:

„Jest tak, że nie tylko my patrzymy na obrazy, ale one też patrzą na nas. I są kapryśne: raz patrzą, raz – nie. Jeśli odwrócimy rzecz na pozycję nie „odbiorcy”, a malującego, otwiera się pewna dość skomplikowana sprawa (…). Nastawienie, że obraz ma patrzeć na kogoś, a nie tylko być „oglądany”, wyjaśnia pewien odruch, jaki się ma malując. {Obraz]Ma patrzeć, a więc to „spojrzenie” obrazu jest najważniejsze. Wiele razy konstatuję „błąd w sztuce”, jaki wykonałem i, po kontrolujących oględzinach na drugi dzień, kalkuluję: czy opłaci się ten błąd zostawić dlatego, że obraz właśnie „spogląda”, czy naprawić ryzykując likwidację tego „patrzenia”. Często ów błąd zostawiam – niech będzie, jak jest”.

Analizując błędy w obrazach innych malarzy, Sempoliński doszedł do wniosku, że być może bez tych błędów dane dzieło nie patrzyło by na nas w taki sposób. „Błąd bywa zbawczy, wyostrza spojrzenie, jakim obraz nas obdarza, (…) dzieło patrzy na nas i coś w nas widzi” napisał.

Naznaczenie

Na wystawie w Muzeum Manggha pokazano zarówno wczesne prace Jacka Sempolińskiego, grubo malowane pejzaże w odcieniach zieleni, jak i serię abstrakcyjnych kompozycji w kolorze ciemnoniebieskim i fiolecie, ukazujących fazę destrukcji, spojrzenia z otchłani, charakterystyczną dla jego twórczości z lat 90. ub.w. Te podziurawione, okaleczone wręcz płótna, często przemalowane i pokreślone, eksponowane są bardzo blisko widza i nadal wywierają mocne wrażenie.

Przeczytaj, jakie były źródła inspiracji twórczej Jacka Sempolińskiego.

Prezentowane po przeciwnej stronie sali obrazy pozwalają prześledzić kolejne tematy, które badał Sempoliński: ukrzyżowanie, autoportret, czaszka – aż do ostatnich prac w formie znaków na białym tle z serii Krew utajona i Cyfry arabskie. Litery żydowskie, datowanych na lata 2009-2010. Rysunki z tej serii pierwsza pokazała Galeria spa spot w maju 2011 roku (zobacz relację z wernisażu z udziałem Jacka Sempolińskiego).

Ascetyczne w formie obrazy i rysunki to zupełnie nowy Sempoliński. W swoich Dziennikach z tego okresu (artysta miał wtedy 82 lata) pisał, że chce papier lub płótno tylko „naznaczyć (…) najprościej i minimalnie”. Znak jest czasami wyraźny, rozpoznawalny, jest literą lub cyfrą. Sempoliński  „naznacza”  też w inny sposób: maźnięciem pędzla, odpryskiem farby, kreską zrobioną tłustą kredką, śladem palca, którym maże linie w swoich ulubionych kolorach amarantu i indygo. To zaskakująco nowoczesne i atrakcyjne graficznie prace. Jedna z nich stała się logiem tej wystawy.

Fotoreportaż z wernisażu

 

TO WARTO WIEDZIEĆ
Wystawę „Jacek Sempoliński. Obrazy patrzące” w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie można oglądać do 26 marca 2017 roku.

Tekst i zdjęcia:
Magda Sowińska

Podoba Ci się to, co robimy? Polub nas na Facebooku!