Jacek Sempoliński. 3 rocznica śmierci artysty

jacek_sempolinski

Zapiski z Nieborowa

Mija 3 rocznica śmierci Jacka Sempolińskiego. Artysta zmarł 30 sierpnia 2012 roku w Nieborowie.

Od 1999 roku Jacek Sempoliński prowadził zapiski. Dużo wpisów postało w czasie jego dłuższych pobytów w Nieborowie, gdzie punktem stałym było „rysowanie, spanie i wieczory muzyczne”, a w tle odbywała się „wymiana publiczności”: znajomi przyjeżdżali i wyjeżdżali, odbywały się spotkania z przyjaciółmi, wspólnie oglądano też stare filmy. 13 kwietnia 2007 roku Jacek Sempoliński zapisał:

W Nieborowie zapominam, że nie wiadomo po co maluję. To „nie wiadomo” to śmieszny wymysł – nigdy nie pytałem. Życie miałem przed sobą i ono dyktowało mi wszystkie „poczucia” i powody działania. Dziś jest inaczej, choć nie powinno. Mogę realizować „końcówkę”, a ona [jest] podbita melancholią i zmęczeniem. Wokół choroby, badania, operacje, zagrożenia. Często poważne; przy nich moje dolegliwości są znikome i powinienem być wdzięczny losowi, że tyle rzeczy mnie ominęło. Dotąd. Tych najbliższych lat się boję. Lęk był stałym motywem – najprzód życia, teraz jego końca.

Fragmenty Dzienników Jacka Sempolińskiego

2007, Nieborów

25 sierpnia

(…) Po co ludzie piszą dzienniki i pamiętniki, robili to od niepamiętnych czasów; jeszcze jak są w nich zawarte ważne wydarzenia historyczne, ma to jakiś sens, jak tego nie ma – co zostaje? Drobne sprawy codziennie i myśli. Ja tak robię, po co? Żeby się wyłonił obraz przeciętnego człowieka? Nie mam takiego celu, przyczyny są inne – nie znam ich. Lżej od tego zacząć dzień, czy też powód, żeby zajmować się jakąś pisaniną? O Straussie, Giesekingu, własnej pracy, kolacjach w Nieborowie? Trzeba mieć silne przeświadczenie o wadze ludzkiego życia. Mam to przeświadczenie, ale dlaczego ma to być akurat moje życie? Czy tylko dlatego, że innego nie znam? Każdy ma głęboko ukrytą potrzebę zwierzeń, często zwierzają się innym w intymnych rozmowach, ja kiedyś też to robiłem – stąd dawniejsze przyjaźnie – teraz milczę jak grób.

Przyszło mi do głowy, żeby od tej pory robić w mej pracy rodzaj katalogu mych własnych motywów i środków.

26 sierpnia

Ładne pogodne niebo, różowe chmurki. Czy wyduszać z siebie kwestie do napisania, czy posiedzieć przy oknie i przy kawie?

Ciśnienie i tętno dobre, spałem dobrze.

Z planów robienia „katalogu” mych motywów nic nie będzie, bo myśl o tym już mnie znudziła, zawsze przestawał być nurtujący jakikolwiek zamysł, ilekroć go podjąłem. Nie mogę pracować z planem i na pytania: nad czym pracuję, nie znajdowałem odpowiedzi. Zredukować siebie, stać się wyłącznie ręką – niech ona wszystko robi.

Himalaje! Siedzieć tam i nic nie robić. Może być też na Morzu Śródziemnym koło Etny (…). 

27 sierpnia

Piękne niebo – błękit i duże, jasne chmury.

Wczoraj wieczorem Andrzej Dzięciołowski mówił o ciekawych włoskich reżyserach filmowych, wymieniał tytuły, tak jak my wymieniamy La Strada albo Zaćmienie. Już od dawna wiem, że istnieje wielka kinematografia dzisiejsza, są „ważne” filmy, a ja nie mam o tym zielonego pojęcia, bo do kina od dawna nie chodzę. Tak samo z teatrem, koncertami. Dawniej łapczywy konsument, dziś – nic. Z powodu śmierci Bergmana i Antonioniego dużo pisano, że to śmierć kina. To samo mówiono – jak stale powtarzam – o śmierci bel canta na pogrzebie Rossiniego. A przecież później ono istniało i istnieje prawie do dziś. Więc z filmem podobnie, tylko człowiekowi się nie chce chodzić do kina. Czy kino, literatura itd. mówią o czymś, co mi jest głęboko niepotrzebne? Obawiam się gorszego: sam sobie jestem niepotrzebny.

28 sierpnia

Niebo trochę przychmurzone, ale błękit prześwituje.

Agrygent, Syrakuzy, zatoka amalfiańska, Gargano. Albo: Gubbio, Orvieto, Pienza. W San Giminiano miałbym niezwykły obraz Pollaiuola w San Agostino. W Palermo oczywiście metopy z Selinuntu, Wskrzeszenie Łazarza Caravaggia w Messynie. Potrzebne albo morze, albo wzgórze (góry?). Może Abruzzi? I budowle, głównie katedry. Obszar życiowy mieści się w siedmiu wierszach.

29 sierpnia

Kryształowe niebo i zimno. Piękny widok z okna. Jeśli nic nie dolega, to najlepszy czas w Nieborowie: ranek, błękit, okno, kawa, papieros. Zdarza się, że mam wtedy jakieś myśli w głowie. W tym roku z myślami gorzej, wolę siedzieć z głową wolną. (…)

Już finiszuję z pracą, nie chce mi się więcej, ale mam sporo rysunków zadowalających, rozdaję je przyjaciołom, co ich uszczęśliwia – tak mówią. Jak ludziom się podoba to, co robię, wpadam w niebezpieczny stan pogody wewnętrznej. Na szczęście szybko mija.

30 sierpnia

Ładne niebo, błękit i trochę chmur. Zimno.

(…)

31 sierpnia

Pochmurno, bez deszczu.

Codziennie ćwiczenia – tak wreszcie rozumiem swoją pracę. Dopiero teraz mi to przyszło do głowy wyraźnie. Przedtem był raczej wysiłek ku czemuś. Dotąd się myliłem, czy mylę się teraz – nie wiem. Ćwiczenia nie są „ku czemuś”, są bo są. Jakie to proste!

Fragmenty pochodzą z Dzienników Jacka Sempolińskiego, prowadzonych przez niego w latach 1999-2008. Galeria spa spot dziękuje prof. Wiesławowi Juszczakowi za udostępnienie tekstu.

Zobacz także relację z wernisażu wystawy „Jacek Sempoliński. Janowiec. Męćmierz. Kazimierz Dolny” zorganizowanej w pierwsza rocznicę śmierci artysty.